W Galerii Rektorat im. Zenona Polusa została otwarta wystawa pt. Echo rzeczy. Jest to pierwsza prezentacja prac po remoncie Galerii, a w historii jej istnienia takiej wystawy jeszcze nie było - ponad 50 prac autorstwa 18 artystów: Natalii Brandt, Diany Fiedler, Pawła Fliegera, Jerzego Hejnowicza, Alicji Jezioreckiej, Katarzyny Klich, Ewy Kuleszy, Sławomira Kuszczaka, Ady Jurczak-Łowkis, Hanny Łuczak, Adama Nowaczyka, Mikołaja Polińskiego, Pawła Polusa, Macieja Przybylskiego, Marcina Salwina, Jarosława Szelesta, Zbigniewa Szota i Sebastiana Trzoski.
Wystawa będzie czynna od poniedziałku do piątku, w godz. 8:00-14:00 do 10 maja 2024 r.
Wystawa pt. Echo rzeczy to kolejna odsłona cyklu pt. Oko na rysunek. W założeniu odnosi się do przedmiotów i namysłu nad rysunkiem jako specyficznym sposobem przyglądania się, obrazowania ludzkiej rzeczywistości.
Czy echo to ulotny, stopniowo niknący dźwięk w przestrzeni, który jak odbicie w „gabinecie luster” Jeana Baudrillarda powtarza sam siebie niemal w nieskończoność? Odbicie odbicia, wobec którego pierwotna rzeczywistość przestała być istotna? Patrząc z tej perspektywy na rysunek – jako przedstawienie świata, które odbija samo siebie w niezliczonych fragmentach i konfiguracjach – kwestia wiernego odwzorowania staje się złudna czy wręcz niemożliwa, jak syzyfowa praca. Powstaje rzeczywistość, która uwolniła się od swojego pierwowzoru i staje się realna sama w sobie. Bo nawet jeśli rysujemy twarz innego człowieka, to kogo i co tak naprawdę rysujemy? Czy na pewno tę tylko widzialną rzeczywistość zewnętrzną, spojrzenie tej osoby, czy tę wewnętrzną, to, co widzi nasze oko, to, jak my spoglądamy, co właśnie przez nas widziane i w ogóle możliwe dla nas do zobaczenia? Może rysunek to jakieś „żywe lustro”, lustrzane odbicie nas samych.
Skoro nie tylko to, co słyszymy, ale również to, co widzimy, uzależnione jest od fal, od stopnia odbicia lub pochłaniania światła, to może sami jesteśmy swojego rodzaju statkami, podwodnymi łodziami wyposażonymi w sonar, które wysyłając sygnał, mierzą odległość, określają kształt, formę, szukają znaczenia, by napotkany na swojej drodze przedmiot umiejscowić jakoś w przestrzeni i czasie, w jakimś wewnętrznym własnym porządku. Lecz z drugiej strony – czy same przedmioty nie są po prostu swoistymi ekranami, które wyświetlają nas samych, nasze pragnienia, pożądania, utraty, przeszłość i teraźniejszość. Może są echem nas samych, wszystkiego, co się w nas rozgrywa. Może skłonność do wytwarzania i gromadzenia rzeczy jest nieodzownym atrybutem człowieka. Rzeczy, towarzysze ludzkiego istnienia – czy jesteśmy w stanie zobaczyć je takimi, jakimi są naprawdę, wyrwać z kontekstów, w których istnieją? Przedmioty – symulakra rzeczywistości, rzeczywistości pamiętającej, osobistej, codziennej, a także tej odartej z troski. Rzeczy, które ukazują nicość i przemijanie.
Wokół nas wiele jest przedmiotów, które nie przykuwają naszej uwagi, traktujemy je niemal jako naturalny element krajobrazu. Mijamy je na co dzień, a wciąż pozostają anonimowe, obce, nierozpoznane, nie rozumiemy ich mechanizmów ani przeznaczenia. Przedmioty, obiekty, maszyny, które poprzez swoją fizyczność zmieniają aspekty przestrzeni, tworząc w niej swojego rodzaju pęknięcia, wyrwy, luki, fałdy, sprawiając, że powstają miejsca bez miejsca, spoza ludzkiego doświadczenia. Przedmioty, których nawet nie widzimy, wielkie maszyny wiszące nad naszymi głowami… Wysyłamy je w galaktyczną przestrzeń, coraz dalej, choć jeszcze sami do tak daleko nie dotarliśmy, teraz związane z nimi dźwięki i obrazy unoszą się rozproszone, żyją własnym życiem w tej odległej przestrzeni. Wobec całego uniwersum kosmosu pozostają jednak małe, nic nieznaczące, niczym gwiezdny pył czarnych obłoków Wielkiej Szczeliny. Odległe i niedostępne nam są jednak nie tylko maszyny w kosmosie, ale paradoksalnie także te znajdujące się bardzo blisko, tuż w zasięgu oka i ucha. Niewidzialne, drobne mechanizmy telefonicznego głośnika, kamery podglądające nas nieustannie, przyglądające się zarówno nam, jak i temu wszystkiemu, co widzi nasze oko, słyszące nasze wypowiadane myśli, a za chwilę jeszcze te niewypowiedziane, mikrochipy ukryte w zakamarkach telefonu czy maszyny, fragmenty materii bezpośrednio instalowane w nasze i zwierzęce ciała. Rzeczywistość przedmiotów, która staje się ważniejsza niż my sami, a od której być może już się nie da uwolnić.
Katarzyna Klich
Nasze strony internetowe i oparte na nich usługi używają informacji zapisanych w plikach cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na używanie plików cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki, które możesz zmienić w dowolnej chwili. Ochrona danych osobowych »